Top

Kazimierz Nowak – podróżnik, rowerzysta, dzienikarz i pionier polskiego repotrażu.

kazek-nowakKazimierz Nowak (1897-1937) urodził się w Stryju, na polskich kresach, a swoje dorosłe życie spędził w Wielkopolsce. Był księgowym w Poznańskim Banku Ubezpieczeń. Miał żonę Marię i dwójkę dzieci, Elżunię i Romula. Gdy stracił stałą posadę, próbował utrzymywać rodzinę z fotografii i okazjonalnych reportaży dla prasy. Jednak w obliczu narastającego kryzysu ekonomiczno-politycznego ich sytuacja finansowa stawała się coraz trudniejsza. Nowakowie byli zmuszeni wyprowadzić się poza Poznań, do Boruszyna. Wtedy Kazimierz Nowak zdecydował się

rzucić ciężkiem

Czyli pójść na całego. Zapakował na swój rower sprzęt fotograficzny i wyruszył do Afryki. Bez pieniędzy, za to z wielką wolą odmiany swojego losu. Miał nadzieję, że jego zdjęcia i reportaże z egzotycznej Afryki będą drukowane w prasie, a honoraria autorskie pozwolą na utrzymanie rodziny. Nie miał żadnych gwarancji, miał tylko duże nadzieje. Nie miał pieniędzy, ale miał za to niezwykłą determinację. Napędzała go odpowiedzialność za rodzinę i miłość do żony. Z Afryki napisał do Kochanej Maryś prawie dwa tysiące listów. Załączał jej kwiaty pustyni i włosy z własnej brody. Ona odwdzięczała się przesyłkami z papierosami, z których każdy miał odciśnięty na ustniku czerwoną szminką ślad jej ust.

Podczas swojej 5-letniej przeprawy przez Czarny Ląd Kazimierz Nowak wielokrotnie otarł się o śmierć. Na Saharze, krańcowo odwodniony, aby przetrzymać zabójcze burze piaskowe. W Sudanie krwawo

odparł nocny atak polującego na niego lwa

a potem tonął wraz z rowerem w żarłocznych bagiennych mokradłach. W Angoli uciekał przed szarżującym i tratującym wszystko na swej drodze stadem hipopotamów. Przez lata zmagał się z głodem, pragnieniem i krańcowym wycieńczeniem organizmu.

W trakcie swojej podróży Kazimierz walczył także z nawracającymi z coraz większą siłą atakami gorączki malarycznej. Jego największy przyjaciel – rower, który jeść nie prosi i lwów się nie stracha zwyczajnie rozpadał się w ekstremalnych afrykańskich warunkach. Nowak stale potykał się również o bezduszną biurokrację kolonialnych mocarstw. Ciułał pieniądze na opłaty wizowe.

dokonał rzeczy niezwykłej i bezprecedensowej. Dotarł rowerem do Przylądka Igielnego, na sam kraniec Afryki. A następnie wrócił częściowo rowerem, a częściowo pieszo, konno i swoim czółnem ‚Maryś’ z powrotem na samą północ do Algieru. Zajęło mu to 5 lat. W międzyczasie pisał i fotografował.

Widział i opisywał eksploatację Afryki

i jej mieszkańców przez europejskie mocarstwa. Stawał zawsze po stronie słabszych i wykorzystywanych. Miał otwartą głowę. Pisał bez cenzury i nie wpisywał się w dominującą ‚kolonialną’ narrację swoich czasów. Nie był ani kolonistą, ani też eksploratorem, za którym podąża karawana tragarzy ‚z krzesłami i gumową wanną’. Podróżował na własnych warunkach. Bardzo ciężkich, ale własnych.

Jego reportaże i zdjęcia stopniowo zaczęły ukazywać się nieco częściej w prasie. Kazimierz w dalszym ciągu niestrudzenie pisał dziesiątki relacji, wykonywał setki zdjęć. Sytuacja jego rodziny w Polsce poprawiła się na tyle, że Maria z dziećmi ponownie mogła przeprowadzić się do Poznania. W końcu, po 5-ciu latach rozłąki, w grudniu 1936 roku Kazimierz Nowak powrócił do Poznania, gdzie na dworcu witała go żona z dziećmi. W ciągu kilku miesięcy zdążył wygłosić jeszcze kilkanaście odczytów na temat Afryki. Po czym wycieńczony malarią organizm nie poradził sobie z zapaleniem płuc, w efekcie powikłań po operacji nogi. Kazimierz został pochowany na Cmentarzu Górczyńskim w Poznaniu.

Kazimierz Nowak był zwykłym-niezwykłym polskim superbohaterem, polskim hardkorowym

który z ciekawości świata, ale przede wszystkim w imię miłości i odpowiedzialności za rodzinę, podjął niewyobrażalne wyzwanie i dopiął swego. Wyruszył praktycznie bez pieniędzy w podróż równie niesamowitą, jak szaloną. Zapłacił za nią najwyższą cenę, ale nigdy się nie poddał. Pokazał, że o życie warto zawalczyć.